Wystawa "Troja. Sen Henryka Schliemanna" przygotowana została perfekcyjnie. Podobnie jak towarzyszący jej, pieknie wydany katalog w jezyku polskim i ukraińskim. Pomysł prezentacji tej wystawy w Hrubieszowie zawdzięczamy prof. dr. hab. Andrzejowi Kokowskiemu, dyrektorowi Instytutu Archeologii UMCS w Lublinie. Wystawa po raz pierwszy gości w muzeum, rangi niższej niż status Muzeum Narodowego, co świadczy o wielkim uznaniu i wyróżnieniu hrubieszowskiego Muzeum im. ks. Stanisława Staszica.
Takiej okazji nie mogliśmy przegapić. Hrubieszów powitał nas deszczykiem, ale jednak już zdecydowanie wiosennym. Zaczęliśmy od wizyty w Sanktuarium Matki Sokalskiej oo. Bernardynów. Udział we mszy św. był jednocześnie okazją do obejrzenia kościoła, dawnej cerkwi greckokatolickiej od wewnątrz i modlitwy przed wizerunkiem Matki Boskiej Sokalskiej
Siąpiący deszczyk sprawił, że czym prędzej przemieściliśmy się ku dworkowi du Chateau, mieszczącym Muzeum im. ks. Stanisława Staszica. Tutaj okazało się, że przybyło nas całkiem sporo. Naliczyłem 20 osób. Okazja do pierwszych zdjęć, powitań, wymiany serdeczności...
W muzeum spotkało nas małe rozczarowanie w postaci zakazu fotografowania. Każdy jednak mógł nabyć niezwykle starannie wydany, bogato ilustrowany katalog wystawy. Do tego bardzo ciekawie opowiadająca o historii odkryć Henryka Schliemanna i o poszczególnych eksponatach pani przewodnik. Wyjaśniła się też sprawa, które eksponaty nie są oryginałami i przede wszystkim dlaczego nie mogliśmy obejrzeć oryginałów.
Wystawa cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Gdy kończyliśmy zwiedzanie zbiorów w hrubieszowskim muzeum, dotarła kolejna, bardzo liczna grupa zwiedzających z Zamościa. A tam sporo znajomych, w tym również członkowie i sympatycy GTR.
Podczas gdy oni zaczynali dopiero przygodę z Troją, my udaliśmy się do cerkwi prawosławnej, którą mieliśmy okazję obejrzeć zarówno z zewnątrz, jak i od środka. Spotkanie i rozmowa z księdzem, wiele informacji, wiele odpowiedzi na nasze pytania. Serdeczne zaproszenie do składania kolejnych wizyt.
Prawdę powiedziawszy, zarówno w kościele oo. Bernardynów, jak i w cerkwi można było zmarznąć. Wychodząc z cerkwi wreszcie poczuliśmy ciepłe, wiosenne powietrze. Zaczęło się wypogadzać, zatem zgodnie z planem ruszyliśmy na spacer uliczkami Hrubieszowa.
Oczywiście spacerując po Hrubieszowie nie sposób nie wspomnieć o trzech chyba najbardziej znanych osobach związanych z tym miastem. Zatrzymaliśmy się przy miejscach przypominających ich pobyt w tym mieście - plebania, gdzie urodził się Bolesław Prus, dom, w którym mieszkał Wiktor Zin oraz pomnik poświęcony Stanisławowi Staszicowi. Uwagę naszą zwróciły pięknie zdobione drewniane domy. To bardzo wdzięczny motyw do fotografowania. Liczne zabytki sąsiadjące ze sobą, świątynie, dworki, wreszcie słynne hrubieszowskie "sutki". Pewnie i tak nie udało się nam obejrzeć wszystkiego. Hrubieszów zachęca do ponownych odwiedzin...