Szlakiem starych herbów

Wędrówki terenowo - wirtualne szlakiem starych herbów Roztocza i okolic

paprzyca


KUSZABA – PAPRZYCA i JELITA
 
Przygoda rozpoczęła się we Lwowie. Cmentarz Łyczakowski kłania się herbami niemal na każdym nagrobku. Można przejść obok nich obojętnie. Zupełnie nie zauważając. Można też zatrzymać się na chwilę. Przystanąć, przeczytać inskrypcje. Zastanowić się, kim była osoba, która tutaj spoczywa? Jakie były jej losy? Kim była dla współczesnego sobie świata? Co po sobie pozostawiła?
Spotkania takie, z ludźmi z minionej epoki, to rodzaj wirtualnej przygody.
Zafascynowały mnie licznie występujące herby, które pozostawili po sobie tamtejsi Lwowianie na nagrobkach.
Zaczęło się niewinnie od zdjęcia kolumny. Wydawała mi się taka bezpańska. Jakby przymusowo przeniesiona, z innej części cmentarza w to miejsce.
Nie to jednak przykuło moją uwagę.

Herb Jelita.
Bardzo dobrze mi znany herb Rodu Zamoyskich.
Obok inny, ale nieznany.
Rozpoczęła się przygoda.

Herby Paprzyca i Jelita (?)  Cmentarz Łyczakowski

W zasadzie moja nowa fascynacja, nabrała sensu dopiero przed ekranem komputera. Dlatego można ją nazwać terenowo-wirtualną. Od czasów sfotografowania kolumny we Lwowie minęło dwa lata, a moja nieprofesjonalna przygoda z herbami, zaowocowała wieloma ciekawymi spotkaniami w terenie.

Kolumna z Cmentarza Łyczakowskiego

Kolumna wydawała się być sklejona u podstawy świeżym cementem. Jednak miejsce jej posadowienia nie przypominało w żaden sposób nagrobka.

Podstawę kolumny zdobiły herby rodowe. Zauważyłam płaskorzeźbę znanego mi herbu Jelita, w podłużnym, owalnie zakończonym, wąskim wgłębieniu.
 
Niezbyt mnie dotychczas interesowały herby. Może poza jednym przypadkiem. Kiedyś prowadziłam małe, rodzinne „śledztwo herbowe”, według wskazówek rodzinnych.
Przekopałam tony informacji, żeby ustalić czyje herby widnieją na kolumnie. Niestety nie wszystko udaje mi się ustalić do końca.

Z wielką chęcią więc, ustąpię w tym pola ewentualnym zainteresowanym i chętnym być może do zabawy, profesjonalistom. Będzie to nie pierwsza taka herbowa zagadka, nie rozwiązana do końca..

Kolumnę z przepiękną głowicą, wieńczyła być może jakaś rzeźba, może krzyż, który widywałam na podobnych kolumnach? Wskazuje na to jej wielokątna podstawa.

Wróćmy jednak do herbów u podstawy.
Herb Jelita zechcę przybliżyć dokładniej  przy innej okazji. Wszak Roztocze Koźlimi Rogami stoi.
Wypada jednak nadmienić, że ten z kolumny, chyba nie do końca jest mu wierny. Jako laik zachowam daleko idącą ostrożność i szczególną wstrzemięźliwość w przypuszczeniach.

Koźle Rogi (Jelita) to jeden z najstarszych herbów polskich. Trzy złote kopie (włócznie, oszczepy) ułożone są w gwiazdę, z których środkowa, na opak. W klejnocie pół kozła.
Zatem, gdzie trzecia włócznia w herbie Jelita ze Lwowa? Wyraźnie, widoczne są dwie. To mnie zastanowiło i zachwiało moją wiarę w znajomość herbu.
Fakt, że najstarszy wizerunek herbu (klasztor w Lądzie) nie krzyżuje włóczni, ale nie spotkałam się, jak dotąd, z przedstawieniem herbu z dwoma tylko kopiami.
Pomyślałam, że to niemożliwe, aby fundatorzy tej nagrobnej (dopracowanej perfekcyjnie w każdym przecież szczególe) kolumny, nie spostrzegli tak ewidentnej fuszerki rzemieślnika.

Zbliżenie herbu Jelita –Cmentarz Łyczakowski

Znaczne powiększenie tarczy herbowej nadal nie wyjaśnia zagadki. Domniemać można jedynie, że trzecią włócznię „załatwił” ząb czasu. Widać co prawda, jakieś niewyraźne zarysy w poprzek obu widocznych kopii, ale są tak nieczytelne, że trudno mieć pewność.

Zbliżenie herbu Paprzyca – Cmentarz Łyczakowski

Drugi z herbów, nie był dla mnie taki  prosty do rozszyfrowania. Kompletnie nie wiedziałam czego się przyczepić i od czego zacząć poszukiwania.
Dwa lata temu, zasoby internetu pod względem informacji o herbach były znacznie skromniejsze niż obecnie. Książki heraldycznej nie miałam żadnej. Upór oraz ciekawość zrobiły swoje.
 
Coś, co takiemu pseudo-znawcy tematu jak ja, wydawało się w klejnocie „bukietem kwiatów” okazało się „bukietem szczeniąt”. W życiu bym na to sama nie wpadła oczywiście, gdybym w końcu nie natrafiła na taki herb, gdzieś w zasobach sieci. Można mieć kozła w klejnocie, można i osiem szczeniąt!.
Piękna legenda heraldyczna wiąże się z tym herbem. W mojej wersji zabrzmi tak:

Ponoć herb do Polski z Czech przywędrował.
W tamtych czasach narodziny trojaczków stanowiły osobliwość. Kiedy jedna z poddanych możnej Pani, powiła trojaczki, została przez nią oskarżona o cudzołóstwo i surowo ukarana.
Sprawiedliwość Boska sprawiła, że Pani powiła w niedługim czasie dziewięciu synów. Kazała służącej ośmiu z nich potopić, jak szczenięta, w obawie przed mężowskim oskarżeniem.
Traf chciał, że ten napotkał na drodze, kobietę niosącą rzekome szczenięta nad rzekę. Koniecznie chciał zajrzeć, czy któryś na myśliwskiego psa nie da się ułożyć. Odkrył prawdę.
Kazał młynarzowi dzieci wychować, w tajemnicy łożąc na ich utrzymanie. Kiedy chłopcy dorośli sprawił ucztę, spraszając całe sąsiedztwo. Zapytał wobec obecnych, na co zasłużyłby matka, która kazałaby potopić swoje nowonarodzone dzieci? Na śmierć, padła zewsząd odpowiedź. Kazał wtedy przyprowadzić swoich ośmiu uratowanych synów.
Uznał wyjawienie prawdy za największą karę dla żony, pozostawiając jej dalsze życie w rękach Opatrzności Bożej.
Odtąd w herbie rodu, w polu młyńskie koło z żelazną paprzycą, a w klejnocie osiem szczeniąt.

Należy, przy okazji lwowskiej przygody z kolumną i herbami Jelita i Kuszaba, wspomnieć pomocne (być może na przyszłość) informacje, jakich udzielił mi Artur Pawłowski. Autor  przewodników roztoczańskich.
Otóż, zgodnie z jego informacją, w książce S. Nicieji „Cmentarz Łyczakowski we Lwowie” (wydanie z 1989r. str. 16) zobaczymy kolumnę, podobną do tej z mojego zdjęcia. Należy do rodziny Jędrzejowiczów. Znakomite dłuto Pawła Eutele.
Niestety nie potwierdziłam związku tej rodziny z prezentowaną powyżej kolumną.
Również faktu, że jest to taka sama kolumna jak u S. Nicieji.
Jak dotąd.
Z herbem Paprzyca zwanym inaczej Kuszaba (Kuchaba, Kuczawa. Bychawa, Iwiczna, Rakwicz) spotkałam się ponownie po dwóch latach, moich rozoczańskich wędrówek.
W Dołhobyczowie.
Jest tam przepiękny, neogotycki kościół, który pomimo wcześniejszych  odwiedzin, dopiero w tym roku miałam okazję zobaczyć w środku. Wieża tego kościoła do złudzenia przypomina wieżę Kościoła Mariackiego w Krakowie. To jednak, historia na inną opowieść.

Główki szczeniąt w klejnocie herbu Paprzyca

Herb Paprzyca z Dołhobyczowa to herb, który widnieje jako nagłówek tej relacji. Ciekawostką niech będzie fakt, że ma w klejnocie d z i e w i ę ć (nie osiem) szczenięcych główek.
 
W polu herbu Kuszaba znajduje się  kamień młyński z żelazną paprzycą w środku. W klejnocie natomiast osiem głów szczenięcych.

Herb z Dołhobyczowa należał do rodziny Świeżawskich, fundatorów świątyni.
Półkolisty tympanon z herbem Paprzyca widnieje w portalu wschodniej loży, otwartej na prezbiterium kościoła
Głównym fundatorem kościoła był Stefan Świeżawski. Inni darczyńcy to: Franciszek Świeżawski i Aleksandra Wojciechowska.  Kościół powstał jako wotum wdzięczności za zgodę Watykanu na ślub, Stefana Świeżawskiego ze swoją siostrą stryjeczną.

Ród Świeżawskich pochodził z ziemi dobrzyńskiej. Pieczętował się herbem Paprzyca.
Na marginesie powiem, że z tego gniazda wywodził się także znany, światowej sławy historyk  filozofii średniowiecznej i nowożytnej, Stefan Świeżawski (1907-2004). Urodzony w nieodległym od Dołhobyczowa, majątku rodzinnym w Hołubiu (obecnie Gołębiu- Osadzie).

Mam nadzieję, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z tym ciekawym herbem. Wiem jeszcze o jednym nagrobku z Cmentarza Łyczakowskiego z herbem Kuszaba, ale osobiście nie natknęłam się jeszcze na niego. Przygoda trwa.

Sosna, 18.12.2009r.