Kryptonim Wielki Dział

Za nami kolejna, niezwykle ciekawa wyprawa w ramach cyklu "Kryptonim...". Tym razem penetrowaliśmy okolice Wielkiego Działu, gdzie w zimowo-wiosennej aurze poszukiwaliśmy bunkrów linii Mołotowa.
Zapraszamy do zapoznania się z dwiema relacjami napisanymi przez dwóch uczestników: Waldka (Fox) i Grzesia (Makowisko).


"Kryptonim Wielki Dział" by Makowisko

W niedzielę, 6 marca, 17-osobowa ekipa podjęła kolejną wyprawę z cyklu "Kryptonim …" w poszukiwaniu bunkrów linii Mołotowa. Tym razem penetrowaliśmy okolice jednego z najwyższych wzniesień roztoczańskich - Wielkiego Działu. Spotkanie nastąpiło w okolicach Starej Huty przy silosie dawnego PGR. Pogoda była piękna, świeciło słońce a i lekki mrozik nie był natarczywy. Nim weszliśmy w las oglądaliśmy na okolicznych polach taniec śniegu z wiatrem, wyglądało to niby trąby powietrzne w mikro skali. A może to zaprzyjaźnione czarty roztoczańske wzięły pod opiekę naszą wędrówkę.



Ale aby nie tracić czasu poszliśmy w las szukać bunkrów i przygody. Mimo, że w literaturze można znaleźć bardzo wiele opisów i danych GPS gdzie poszczególne się znajdują, odnalezienie ich jest dość trudne. Z jednej strony to wina ukształtowania powierzchni, a i też podczas wędrówki przeżyliśmy kilka załamań pogody. A mówią, że tylko w górach takie występują. Doświadczyliśmy, że w jednej chwili z pięknego słonecznego nieba robi się „czarne” niebo i sypie śnieg tak gęsty, że oko wykol - nic nie widać. Ale nasi Koledzy zaprawieni w takich wędrówkach prowadzili nas dalej i dalej.



Na niezalesionych częściach naszej trasy podziwialiśmy widoki jak i przedstawienia, jakie urządzały chmury śniegowe pełzające po wzniesieniach Roztocza.
Oglądaliśmy i penetrowaliśmy rowy przeciwczołgowe. Są one świadectwem nadludzkiej pracy ich wykonawców, ale zobaczyliśmy też, jak przyroda stara się je zniwelować.
Po udanej wędrówce odbyło się pożegnalne ognisko z niezawodną na takie okazje „Zupą Batiego”, gdy głodno, chłodno i do domu daleko. Dzięki naszemu Koledze Witkowi, który dzielnie walczył z kociołkiem i warząchwią, mieliśmy czas na podsumowania.



Przy ostatnich (mamy nadzieję) porywach zimy udało nam się dotrzeć do kilkunastu obiektów. Humory dopisywały oraz nikt się nie zgubił. Snuliśmy plany na kolejne wspólne wędrówki.
Zapadł zmrok, uporządkowaliśmy miejsce naszego biwakowania i po gorących pożegnaniach spełnieni roztoczańskim wędrowaniem udaliśmy się do domów.
Bardzo serdecznie dziękuję Wszystkim przybyłym na wędrówkę a w szczególności inspiratorom - Zbyszkom, Danielowi, Witkowi i Radkowi za wkład i zaangażowanie.

Makowisko

Kryptonim "Wielki Dział" by Fox

Niedziela, 6 marca 2011r.[nbsp] Grupa kilkunastu wędrowców GTR postanowiła kontynuować poszukiwania schronów Linii Mołotowa. Tym razem w paśmie Wielkiego Działu. Nasza mała, trzyosobowa ekipa, postanawia wykorzystać w drodze do Narola rezerwy czasowe i odwiedzić nowe miejsce, odkryte nie tak dawno przez Zbyszka. Idą razem z Sosną obejrzeć grobowiec Rodziny Kaempfów na skraju wsi Szalenik. Obserwuję jak wracają przez pola na przełaj, a w powietrzu czuć już szykującą się zamieć. Zawieja dopada nas w drodze, ale Sosna koniecznie musi uwiecznić pierwszy ze schronów w dniu dzisiejszym, na polach wsi Szalenik.
Za Narolem okazało się, że tutaj panuje zima na całego. Jest dużo śniegu i znacznie zimniej. Mijamy Hutę Złomy z kościółkiem p.w. MB Częstochowskiej i skręcamy na drogę prowadzącą do Huty Starej. Po chwili kończy się droga utwardzona, zaczyna gruntowa, dalej leśna, prowadząca lekko pod górkę. Zakopaliśmy się w zwałach śniegu, trzeba wycofać samochód. Parkujemy w jednej z zatoczek, prowadzących ku gospodarstwu i zbieramy się, by pozostałą drogę przejść piechotą, niestety. Czekamy na Palestynę z ekipą. Właśnie dojechał i podobnie jak my sturlał samochód tyłem, decydując w końcu na pozostawienie go na pobliskiej polance pod kamiennym krzyżem z niebieskim aniołem.



Kiedy docieramy do umówionego miejsca przy silosie dawnego PGR, na skraju lasu czekają już na nas: Dziubki, Cez, Leszek z Tomkiem i Gabrysiaki. Czekamy jeszcze na ekipę Radka, ustalając w przybliżeniu plan dnia i wędrówki.
Pierwszy zdobyty schron jest bliziutko od naszego punktu wyjścia. Jedyny na Roztoczu z działem. Ciekawy z zewnątrz i wewnątrz. Uwieczniamy go na zdjęciach, robimy pierwsze grupowe. Ruszamy na dalsze poszukiwania. Duży śnieg, gałęzie i jeżyniska nie ułatwiają poruszania się. Docieramy do kolejnych schronów, najpierw tego przy kamiennym krzyżu nagle odkrytym w lesie, potem do kolejnych. Jak zwykle zwiedzamy je dokładnie włażąc i zaglądając wszędzie.



Po jakimś czasie grupa rozdziela się, jedni idą szlakiem, inni kluczą po zboczach w poszukiwaniu schronów. Znajdujemy jeden z ciekawym zbiornikiem betonowym, przypuszczalnie na wodę. Każdy penetruje wzgórze według własnego schematu, by po jakimś czasie ponownie zebrać się na szlaku. Ruszamy dalej. Głęboki rów przeciwczołgowy pokonujemy dwa razy. Nadciągają chmury i zaczyna mocno padać śnieg. Docieramy do schronu z kopułą. Po zwiedzeniu schronu robimy pamiątkowe zdjęcie uczestników dzisiejszej wyprawy.



Kiedy docieramy na rozstaje dróg ponownie zaczyna padać. Właściwie te opady śniegu jakby weszły do planu dnia. Wychodzimy na skraj lasu, na wprost schronu nazywanego potocznie ”z kominkiem”. W oddali na polanie widzimy samotnego wędrowca, zmierzającego w naszym kierunku. To Tosiek. Dołącza do nas przy schronie zawalonym sosnami. Powracamy na skraj lasu, gdzie przed nami kolejne trzy schrony. Idziemy ku nim przez pola. Miejscami zapadamy się na miedzach po pas w śniegu. Zima znowu daje znać o sobie. Zawieja.Przy ostatnim ze schronów kolejne wspólne zdjęcie i pora wracać. W lesie zamieć powoli uspokaja się, dochodzimy do kapliczki i przy słonecznej już pogodzie schodzimy do Huty Starej. Odśnieżamy pojazdy i ruszamy do Huty Złomy i dalej w kierunku wiaty przy szlaku prowadzącym do źródeł Tanwi. Tam rozpalamy ognisko. O wszystko zadbała ekipa Palestyny. Gorąca kawa i herbata, pieczone w międzyczasie kiełbaski stawiają nas na nogi. Przebojem jednak jest kociołek z sławna już zupą Batiego.



Nie możemy się doczekać, kiedy jej posmakujemy. Rewelacja! Humory nam się poprawiły natychmiast. Nie czujemy, że spodnie przemokły, że po karkach zimnem zawiewa. Wspólne ognisko, tak jak ta wspólna wyprawa łączy nas ze sobą jeszcze silniej. Już planujemy kolejne włóczęgi po schronach Linii Mołotowa.

Fox