Z pierwszych wrażeń uczestników można wnioskować, iż była to jak najbardziej udana i wystrzałowa impreza. Trasa wg projektu Michała z pewnością spodobała się rajdowcom.
Dziś (14.12.2003) odbyła się grupowa wycieczka w okolice wsi Gorajec. Z pierwszych wrażeń uczestników można wnioskować, iż była to jak najbardziej udana i wystrzałowa impreza. Trasa wg projektu Michała z pewnością spodobała się rajdowcom. Relacja w dalszej części artykułu.
Spotkanie "rajdowców" nastąpiło przy cerkiewce w Gorajcu o godzinie 9.00 - dokładnie tak jak to było ustalone.
W skład ekipy weszli: Mieczysław - bardzo udany debiut, Hubert, 0X0, Lord, Sikor, Robert, Ruckus i Michal extreme.
Najpierw odwiedziliśmy wnętrze XVI wiecznej cerkiewki spotykając po raz pierwszy księdza, którego dane nam będzie jeszcze zobaczyć, ale w innej już miejscowości. Po tej wizycie, wyruszyliśmy w zaplanowaną trasę, troszkę deszczyk siąpił, ale my przecież nie z cukru i nic nam to nie przeszkadzało, takie co jakiś czas - pac, pac, pac, spadające na głowę . Trasa naszej wędrówki do Kowalówki była bardzo urozmaicona, nie było czasu na nudę - były drogi polne, drogi leśne no i wreszcie uwaga - droga bagienna, tak na dobrą sprawę to drogi bagiennej nie było, ale od czego naszą grupa dzielnych roztoczaków - wytyczyliśmy drogę sami.
Podczas pokonywania bagien i szuwarów powstała nowa sekcja - "Sekcja Łosi".
"Żubry" miejcie się na baczności.
Gdy łosie dochodziły największym bagnem do Kowalówki, ujrzały ich kobiety wychodzące z nabożeństwa odprawianego w dawnej cerkiewce...
Chyba były nieco zaskoczone widokiem grupki osób przemieszczających się łąkami w kierunku cerkwi...
Po wędrówce pełnej przygód dotarliśmy wreszcie do świątyni w Kowalówce - tu ponownie spotkanie z wcześniej widzianym już księdzem i podziwianie od środka cerkiewki z zachowanym ikonostasem. Kolejny etap wyprawy to odwiedziny cmentarza w Kowalówce oraz przerwa na regenerację sił i jedzonko.
Po chwili tak podniosłej i uroczystej wystartowaliśmy traktem prowadzącym przez ładny lasek w kierunku Dąbrówki.
W Dąbrówce obejrzeliśmy trzy urokliwe kapliczki oraz schron bojowy Linii Mołotowa - przy drodze do Chotylubia.
Schron był wyjątkowy ze względu na swoją wielkość, a dokładnie to na brak tej wielkości, do tego stopnia był mały, że nazwaliśmy go "schronem dziecięcym" - czarny humor.
Przy schronie wykonaliśmy kilka pamiątkowych fotografii i ponieważ nadchodziły już ciemności udaliśmy się w stronę Gorajca, stanowiącego naszą bazę. Najlepszą z dróg prowadzących do Gorajca wskazał nam człowiek wyglądający na rasowego górala. Droga była na tyle dobra i szybka, że postanowiliśmy odnaleźć jeszcze zapomniany cmentarz w Gorajcu, ukryty w lesie. Podczas poszukiwań zrobiliśmy małą przerwę na oglądanie TV - zabraliśmy mały odbiornik ze sobą na trasę aby nie tracić kontaktu z cywilizacją (TV nosiliśmy w plecaku, co jakiś czas zmieniając się). Gdy znudziła nam się telewizja, odszukaliśmy cmentarz - na cmentarzu oglądanie zabytkowych nagrobków i wreszcie powrót do bazy.
Okazało się, że podczas rajdu przebyliśmy 20 km.
Ostatnim wydarzeniem wyprawy było wzruszające pożegnanie się wszystkich jej uczestników.
Zdjęcia: Mieczysław