GLORIA VICTIS V

Przed czterema laty Daniel zainicjował styczniowe wyprawy do Kobylanki "Gloria Victis". W tym roku wędrowaliśmy już po raz piąty. Nasi Koledzy jak zwykle nas nie zawiedli. Przygotowali kolejną, ciekawą trasę ku Kobylance. Pogoda - jak na styczeń przystało - nie rozpieszczała nas.

Trasa rajdu wyniosła łącznie ponad 20 km. W rajdzie wzięło udział 30 osób.
Tradycyjnie rajd poświęciliśmy pamięci Powstańców Styczniowych oraz dodatkowo pamięci naszego Kolegi, ś. p. Marka Janczury.
Towarzyszyli nam Strzelcy z Jednostki Strzeleckiej JS 2033 Lubaczów, pluton Horyniec - Zdrój. Grupa liczyła 10 osób.

Tym razem wystartowaliśmy z Dolin. Metryka osady sięga XIX w. Majątek ziemski stanowił zaplecze Rudy Różanieckiej. Niegdyś, wzdłuż głównej drogi, ciągnął się zespół murowanych budynków inwentarskich, w tym gorzelni. Po dawnych właścicielach pozostało kilka pamiątek, istniejących do dnia dzisiejszego. Należą do nich m.in.[nbsp] przydrożna kolumna z Dolin z figurą Niepokalanej MB z 1848 r. (warsztat lwowski) oraz w pobliskim Żukowie, kaplica grobowa Dornbachów.

Spotkalismy się w okolicach małej przydrożnej kapliczki i kościoła BM Częstochowskiej z 1925 r. Wyruszyliśmy w trasę rajdową o 9:15. Pierwszy odcinek marszu prowadził przez leśny dukt. To stara droga pomiędzy Dolinami, a Lublińcem. Po prawej stronie, tuż przy ścianie lasu, droga była wręcz "okraszona" licznymi krzyżami przydrożnymi. Większość z nich była niestety w stanie fatalnym.

Liczne ambony pojawiły się przy lesie, kiedy lewa strona traktu ustępowała polom. Daleko od siatki, ograniczającej zwierzętom dostęp do lasu, widzieliśmy spory rudel sarny. Daleko na horyzoncie lublinieckie cerkwie mijały się w perspektywie raz z prawej, raz z lewej strony.

Młodzi Strzelcy stanowili bardzo radosną grupę pomiędzy nami. Śpiewali na trasie. Pomagali przy przeprawach. Dzielnie znosili trudy rajdu i niedogodności pogody. Byliśmy nimi bardzo podbudowani. To wspaniała młodzież.

Przy ostatnim z krzyży przydrożnych opuściliśmy trakt lubliniecki i weszliśmy w las. Niedaleko od tego miejsca Palestyna pokazał nam cmentarz z I wojny światowej. Żołnierskie kwatery wyraźnie rysowały ziemię do dzisiaj. Przynoszone przez miejscową ludność znicze świadczyły o lokalizacji cmentarza w tym właśnie miejscu..

Podczas marszu grupa dzielnie pokonywała kolejne rowy, doły i ścieżki leśne.
Czasami nasza droga była prosta i gładka. Pomimo mrozu nie było nam zimno. Marsz rozgrzewał jak należy. Najgorsze były otwarte przestrzenie. Las dawał nam schronienie.
Kiedy doszliśmy do grobli pomiędzy stawami, droga stała się wręcz "wyboista" przez kretowiska. niedawno świeże jeszcze, a teraz zamarznięte.

Trasa w większości prowadziła leśnymi drogami. Nie brakowało też takich przepraw „na Zdzicha”, że nawet sam „Zdzich” by się ich nie powstydził.[nbsp] Przeszkody terenowe były wręcz zaplanowane na trasie Każdy pokonywał je jak umiał najlepiej. Takie przeprawy potrafią dostarczyć wiele frajdy i emocji. Najważniejsze, że zawsze można było liczyć na pomocną dłoń.

Szliśmy także groblami stawów, w tym należących do Gospodarstwa Rybackiego w Rudzie Różanieckiej. Cała trasa rajdu obfitowała w liczne symbole (stare krzyże), świadczące o tym, że tereny te były w okresie międzywojennym licznie zamieszkiwane.

Naszym celem był jednak pomnik pod Kobylanką, przy którym Strzelcy zaciągnęli[nbsp] wartę honorową. Strzelec Lidka odczytała fragment noweli Elizy Orzeszkowej "Gloria Victis".
Niestety, z powodu braku czasu musieliśmy zrezygnować z odwiedzenia miejsca obozu gen. Jeziorańskiego. Nic jednak straconego - plany na przyszły rok i Gloria Victis VI, już prawie gotowe.

Tradycyjne ognisko musiało się odbyć obowiązkowo. Potem czekał nas szybki powrót nad potokiem, zasilającym okoliczne stawy. Ciepły posiłek po rajdzie zjedliśmy w gościnnej Kowalówce. Potem Ula podjęła nas w progach Biblioteki na slajdowisku.
Palestyna przygotował wspaniały dokument o powstańczych mogiłach z terenu Ziemi Cieszanowskiej. Tomek zabrał nas na wirtualną wyprawę po Ukrainie.
Ula z Pawłem pokazali nam swoje zdjęcia z wypraw w góry Rumunii.
Podczas zwiedzania Biblioteki obejrzeliśmy bajeczne prace Moniki.
Późną już nocą wracaliśmy do domów, ale niektórzy z nas zabawili nieco dłużej na Roztoczu.