Niezapomniana wyprawa. Obfitość wrażeń. Dziesiątki wspaniałych miejsc i obiektów minionej przeszłości. Pouczająca karta historii.
Poranek. Przejście graniczne w Zosinie. Formalności. Oczekiwanie. Wymiana waluty.
Zatrzymujemy się w tym celu. Malutka miejscowość. Tuż za granicą, Ustiług.
Niektórym z nas udaje się zatrzymać w migawkach aparatów pierwszy ciekawy obiekt. Schron bojowy Linii Mołotowa, widoczny z drogi.
Zatrzymujemy się w miejscowości Piatidni. Oglądamy monumentalny obelisk. Szokujący w wyrazie. Nie możemy oderwać oczu. Wokół zieleń łąk pełna wiosennego kwiecia. Kontrast.
Każda z płaskorzeźb woła do nas wielojęzycznym cierpieniem ofiar. Pomnik upamiętnia 25 tysięcy mieszkańców ziemi wołyńskiej, wymordowanych w latach 1942-43 przez faszystowskich okupantów.
Zimno. Dawna rezydencja zimowa książąt ruskich. Zwiedzamy zespół cerkiewno-klasztorny z XV w. o charakterze warownym. Monastyr Świętogórski. Wzniesiony przez Czartoryskich w 1495r . Główna cerkiew nosi wezwanie Zaśnięcia Bogurodzicy. Budowana w latach 1495-1550. Cerkiew, z podziemiami, stanęła na miejscu wcześniejszej, pochodzącej z XI wieku. Niesamowite miejsce. Oprowadza nas po monastyrze i opowiada (po ukraińsku) jedna z sióstr klasztoru, opiekującego się tym miejscem.
Największe wrażenie wywiera na nas murowana cerkiew p.w. Zaśnięcia N.M.P. Świątynia jest trzynawową bazyliką. Piękny, złocony ikonostas. Wnętrze wypełnione ciekawą polichromią.
Zakaz zdjęć. Siostrzyczka rygorystycznie egzekwuje. Kiwa na nas palcem ”wy nieposluszniki”, kiedy widzi błysk lampy aparatów. Nie możemy się powstrzymać. „Kradniemy” ukradkiem to ulotne piękno. Zatrzymujemy w kadrze. Dla tych, którzy nie mogli być z nami. Podzielimy się po powrocie. Pamiątkowe dewocjonalia, książki, świece. Wspieramy to święte miejsce zakupami. Według opowieści siostrzyczek, oprowadzenie zapalonej świecy „Zimnej Pani” po domu, zapewni mu dobrobyt, szczęście i miłość. Kupujemy zatem także, cieniutkie jak źdźbła świeczuszki. Przydają się nam nawet wcześniej. Zapalamy je wchodząc do podziemi Cerkwi Uspieńskiej, zmierzając ciemnymi, wilgotnymi lochami ku cerkwi św. Warłaama. Na końcu korytarza znajduje się pieczara, pełniąca funkcje dodatkowej kaplicy. Datowana na przełom XIII i XIV wieku. Została niedawno pięknie odnowiona. Pieczara - kaplica wzorowana jest na kijowskiej Ławrze Peczerskiej. Niesamowite wrażenie robi skupisko ludzkich kości, zakratowane w murach korytarza.
Przed wejściem do cerkwi Uspieńskiej jest mur, okalający monastyr od południa. Z wielką, drewnianą bramą, prowadzącą w dół schodkami ku cerkwi św. Trójcy z lat 1465–1475. Przed nami panorama pól i doliny rzeki Ług, prowadzącej wzrok ku odległemu zaledwie o 4 km, i widocznemu stąd gołym okiem Włodzimierzowi Wołyńskiemu.
Czerpiemy wodę ze świętego źródła, obudowanego drewnianą kapliczką. Obok w uregulowanym rozlewisku źródła gospodarne siostrzyczki prowadzą stawy hodowlane.
Niesamowite wrażenie odczuwamy w malutkiej cerkwi p.w. Julianny Holszańskiej. To dawny refektarz. Tu przechowywana jest cudowna ikona Bogurodzicy. Historia cudownej ikony „wędrującej” z tej cerkwi, opowiedziana po ukraińsku, jest zajmująca, chociaż nie wszystko dokładnie zrozumieliśmy. Wielu z nas kupiło skromną miniaturę ikony „Zimnej Pani” by zawędrowała także pod nasze strzechy.
Zmierzamy do Włodzimierza Wołyńskiego. To zaledwie 15 km od granicy polskiej. Jeden z najstarszych grodów Rusi. Dawne centrum wielkiego Księstwa Halicko-Wołyńskiego.
Zwiedzanie rozpoczynamy przy zarysie wałów ziemnych. Wysokość 9-10 metrów. Grodzisko otaczała niegdyś fosa rzeki Ług. Wędrujemy szczytem wałów. Spoglądamy ku wewnętrznym zarysom dawnej twierdzy. Kiedyś stał tu dwór książęcy z sosnowego drewna, kryty gontem, była cerkiew i budynki miejskie. Panorama jaka roztacza się z wałów ziemnych przybliża nam obiekty, które będziemy potem zwiedzać tj. cerkiew św. Bazylego i Sobór Zaśnięcia Matki Boskiej.
Zanim jednak dotrzemy do cerkiewki św. Bazylego grupujemy się do wspólnego zdjęcia przy pomniku księcia Jarosława Mądrego. W parku obok wałów spotkamy wiele podobnych rzeźb.
Ozdobny hełm dzwonnicy, cerkwi p.w. św. Bazylego przyciąga naszą uwagę z daleka. Podobnie lśni w słońcu, cebulasta kopuła wieńcząca nawę główną. Wnętrze niedostępne. Zerkamy tylko do środka przez kratę w drzwiach.
Zwiedzamy potem pojezuicki kościół p.w. Rozesłania Apostołów. Kasatą zakonu kościół przekazano bazylianom. Zabytek zdewastowano w okresie władzy sowieckiej. W 1992 roku rząd ukraiński remontuje świątynię, z przeznaczeniem na cerkiew prawosławną.
Potem podążamy do kościoła p.w. śś. Joachima i Anny. Przez trzydzieści lat świątynia nie służyła wiernym. Była tu kawiarnia i sala koncertowa. W fasadzie ta barokowa bazylika ma dwie wieże i zwieńczona jest trójkątnym szczytem. Podobno do roku 1920 w tej świątyni miały być przechowywane polskie insygnia królewskie.
Świątynia Mścisława, czyli obecny Sobór Uspieński (Zaśnięcia N.M.P.) jest to jedyny ocalały do naszych czasów zabytek staroruskiej architektury Wołynia. Dawna siedziba wołyńskich biskupów.
Obok świątyni pałac biskupów unickich. Udaje się zwiedzić wnętrze Soboru. Batiuszka opowiada chętnie historię świątyni.
Dalej droga prowadzi nas do miejsca szczególnego. Waręż. Kościół p.w. św. Marka, fundacji Marka Matczyńskiego, z daleka wita nas widokiem wież w ruinie. Dziwnie przerażający jest obraz zniszczeń tej świątyni. Pozbawiona od wielu dziesiątków lat dachu, popada w coraz większy stan dewastacji. Nie do uratowania. Przerażająco smutno spoglądają na nas wyblakłe polichromie świętych. Otoczenie dawnego zespołu kolegium pijarów nie sprawia lepszego wrażenia.
Dawniej miejsce to było naturalnie obronne, gdzie w razie konieczności spiętrzano wody okalających go rzek.
Tędy m.in. przetoczyły się walki Hallerczyków z wojskami Budionnego. Ostatni Polacy zniknęli stąd po 1951 roku. Pobliski cmentarz odwiedzamy oczywiście. Tutaj już nikt nie zapali światełek na grobach. Cmentarz niszczeje i zarasta.
Kierujemy się na Sokal. Zawracamy z drogi prowadzącej do dawnego kościoła bernardynów, Sanktuarium Matki Bożej Sokalskiej. Dziś Sokalska Pani znalazła schronienie w kościele p.w. św. Stanisława Kostki w Hrubieszowie. W Sokalu jej dom zamieniono na więzienie o zaostrzonym rygorze. Zatrzymujemy się. Z chwiejącego się mostu na Bugu podziwiamy panoramę miasta z odległym klasztorem bernardynów. Potem zmierzamy ku centrum, gdzie grupa dzieli się. Jedni zwiedzają ruinę starej synagogi z XVIII wieku, inni zmierzają do cerkwi świętych Piotra i Pawła.
Kolejny etap to Krystynopol, obecnie wchłonięty przez Czerwonograd. Zwiedzamy jedną z najwspanialszych niegdyś rezydencji magnackich, jaka wzniósł tutaj w 1692 roku Szczęsny Kazimierz Potocki. Wewnątrz pałacu znajduje się obecnie muzeum regionalne, które w swoich zbiorach posiada m.in. wiele pamiątek rodzinnych Potockich. Niestety, obecny stan i otoczenie pałacu sprawia przygnębiające wrażenie.
W Krystynopolu oglądamy dwie świątynie - cerkiew p.w. św. Jerzego z klasztorem bazylianów z 1763 roku oraz dawny kościół Ducha Świętego przy klasztorze bernardynów z 1692 roku, zamieniony obecnie na cerkiew prawosławną.
Przed nami miasteczko Bełz. Prastary gród nad Sołokiją. Dawna stolica województwa bełskiego, którego herb nadal dumnie zdobi wieżę przy kościele p.w. św. Walentego (obecnie cerkiew) „Na Zameczku”. To nasz pierwszy tutaj przystanek. Kościół postawiono na terenie po dawnym zamku, z którego pozostały tylko obwałowania. Tuż obok płynie Sołokija. Tradycja mówi, że na zamku w Bełzie miał początkowo znajdować się cudowny obraz Matki Bożej, który w 1382 r. książę Władysław Opolczyk przeniósł do Częstochowy.
Chylące się już niestety ku zachodowi słońce przypomina, że trzeba skracać zwiedzanie. Pozostaje zatem krótki spacer uliczkami Bełza, oglądamy ruiny kościoła i klasztoru dominikanów oraz kościół (obecnie cerkiew p.w. św. Mikołaja) i ruinę klasztoru dominikanek. Niesamowity klimat tego miejsca, cichy rynek, kwitnące drzewa na rynku... Miasteczko Bełz, kochany mój Bełz...
Na cmentarzu katolickim prześliczna, drewniana cerkiewka cmentarna. Wezwanie Zesłania Ducha Świętego. Obok dzwonnica. Wiele zachowanych nagrobków z ośrodka kamieniarki bruśnieńskiej.
Niewiele mamy już czasu na zwiedzanie. Szkoda wielka, bo w Bełzie tyle jeszcze do zobaczenia. Choćby kirkut. Koniecznie musimy tu wrócić.
W powrotnej drodze zatrzymujemy się jeszcze w Uhnowie, by nacieszyć oczy widokiem kościoła p.w. Wniebowzięcia N.M.P. Niestety, w ruinie, ale widzimy efekty prowadzosnych prac remontowych, Jest szansa, że świątynia nie podzieli losu kościoła św. Marka w Warężu. Część wyposażenia z tego kościoła znajduje się obecnie na ziemiach polskich (Dyniska, Tarnoszyn, Tomaszów Lubelski). Zabrali je ze sobą parafianie, którzy w 1951 roku, po zmianie granic musieli opuścić Uhnów.
Późnym wieczorem na granicy, zmęczeni ale szczęśliwi, że tyle udało nam się zwiedzić przez jeden dzień. Nie marudzimy, kiedy długo przyjdzie nam oczekiwać na odprawę. Po polskiej stronie mamy jeszcze siłę pośpiewać w samochodzie.