Szlakiem Roztoczańskich Czarownic

Trzeba wiedzieć kiedy się tam wybrać. Nie każda bowiem pora sprzyja.
Podobno do dziś straszy tutaj o północy i dwunastej. Lepiej o tej porze tam się nie pokazywać. Miejscowi omijają to przeklęte miejsce. Powiadają także, że o północy odbywają się na Wzgórzu Kamień sabaty czarownic.

Nietrudno tam trafić.
Wzgórze znajduje się w okolicach Stanisławowa. Niedaleko przebiega centralny - pieszy szlak Roztocza (niebieski). To pomnik przyrody i faktycznie zasługuje na to miano. Nie ma zbyt wielu wieeelkich kamieni na Roztoczu, ale tutaj "Diabelski Kamień" zasługuje na swoją legendę. Czarownice też!
Wapienne bloki skalne, o najróżniejszych kształtach, to według legendy pozostałości po niedokończonym piekle. Poszło o zakład: diabła i miejscowego chłopa, o duszę. Diabeł miał w ciągu nocy wybudować na wzgórzu piekło. Niósł ostatnią już skałę, kiedy zapiał kur, oznajmiając koniec wyznaczonego czasu. Przegrał. Cisnął więc skałę z taką siłą, że zawalił przejście do czeluści piekielnych.
Ostatnio Edward, nasz przewodnik, z wielkim upodobaniem prowadza nas po szlakach ciemnych mocy. Piekiełko koło Stanisławowa ściągnęło 15 śmiałków: Wanteda z dwiema pięknymi dziewczętami; Gabrysię ze Zbyszkiem; Ireneusza; Maćka; Smakowitego Grzegorza; Mieczysława; Sosnę; Ceza z Lulką; Drwalika; Tomasza i Edwarda.
Nie spieszno, wijąc wianki po drodze, ociągając się leniwie w promieniach słońca, wędrowaliśmy piaszczystym traktem, wokół pachnących pól i traw. Po bokach, wreszcie "bezasfaltowej" drogi, rozciągały się bezkresy zasiewów. Słowiki kołowały wysoko z podniebnym śpiewem. Poczuliśmy w sercach zew Mateczki Natury.
Bukowy las przywitał nas miłym chłodem. Ciemno tu. Rzec można nawet, straszno! Olbrzymie głaziska wyłaniają się na wzgórzu. Dobrze, że nasza nowo mianowana „Młoda Czarowniczka” odprawiła gusła i otoczyła nas ochronnymi zaklęciami.
Olbrzymie głazy przybrały niespotykane kształty po eksploatacji kamienia, podczas II wojny światowej, gdzie Niemcy wybuchami dynamitu pozyskiwali budulec na drogi. Okazało się jednak, że jest on zbyt miękki i nie nadaje się ani do celów budowlanych ani do wypalania wapna. Te działania, a także wcześniejsza eksploatacja, mająca miejsce w latach 30 XX wieku, zmieniły znacznie pierwotny układ skał.
Wcześniejsze podania ludowe wspominały o zamku na wzgórzu, pełnym lochów i ukrytych skarbów. Miejsce niezwykle malownicze i tajemnicze zarazem, przyciąga jak magnez rzesze turystów.
Ośmieleni przejściem przez Piekiełko, bez uszczerbku na zdrowiu i umyśle, dokonywaliśmy nawet prób latania na miotle. Nie powiodły się. Widocznie czar prysł!
Edward powiódł nas dalej. W przestrzenie Senderek.
Edi zna wszystkie stare wyrobiska, w których niegdyś prowadzono podziemne wydobywanie kamienia. To nietypowe górnictwo. Metodą podziemnej, komorowej eksploatacji, pozyskiwano piaskowce kwarcowe do produkcji kół młyńskich i żarnowych.
Wieś Potok Senderki to miejsce na Roztoczu Środkowym, zwane kolebką dawnego górnictwa na Lubelszczyźnie. Niegdyś było jednym z ważniejszych ośrodków kamieniarskich na tych terenach. Metoda pozyskiwania kamienia była unikatowa, gdyż stosowano tu podziemny wyrób i eksploatację kół młyńskich.
Niektórzy z nas odważyli się zajrzeć w czeluście odkrytych sztolni i wyrobisk kamienia. Najpierw jednak, trzeba odnaleźć i pokłonić się roztoczańskiemu czakramowi.
Niestety wyrobiska grożą zawałem i są niebezpieczne.
Na tych terenach obecnie zlokalizowano 11 sztolni, z których 3 nadają się do penetracji, oczywiście na odpowiedzialność osób zainteresowanych. My odradzamy jednak ich zwiedzanie tych sztoli, ponieważ nie są należycie zabezpieczone.
Wzniesienie na którym eksploatowano kamień nazywano Górą Hołda (320 m n.p.m.). Leży ono na zachód od wsi Potok Senderki. W górze drążono korytarze. Miały one różną wysokość, szerokość i długość (niekiedy do kilometra) oraz liczne odnogi.
W sztolniach kamień poddawano wstępnej obróbce. Dalszej dokonywano na wolnym powietrzu, po wydobyciu kamieni z wyrobiska. Sztolnie podpierano wewnątrz stemplami drewnianymi lub murkami z kamiennych odpadów eksploatacyjnych.
Do każdego przodka eksploatacyjnego prowadził chodnik, często wykuty w ławicy piaskowej (dł. kilkunastu metrów), służący do wytaczania kamieni ze sztolni. Zarysy chodników widoczne są do dnia dzisiejszego.
Wydobycie kamienia w Potoku Senderki trwało przypuszczalnie od XVIII wieku do pierwszej połowy XX wieku.
Dookoła wzgórza Hołda rozciagają się połacie kwiecistych łąk. Nurzanie się w nich sprawiało nam wielką przyjemność.
Jakże nieszczęśliwy jest człowiek, który zapomniał już, jak to jest stąpać po kwiecistym dywanie. Idziesz sobie po pas w trawach, ziołach i kwiatach. Dostrzegasz rośliny, o istnieniu których zdawałoby się zapomniałeś już bezpowrotnie. Nagle odkrywasz, że to wszystko już znasz z przeszłości, że wracają obrazy ukwieconych i pachnących wśród rozgrzanego powietrza łąk. Odkrywasz, że można być szczęśliwym z tego tylko powodu........obcowania z przyrodą.
Włóczęga po wzgórzu Senderki, leżącym nieopodal wsi, nazwanej przez nas nieoficjalnie "Sołtysowo" należała do pasjonujących etapów naszego Rajdu.
Ze wzgórza rozciągały się przepiękne panoramy na Roztocze i Puszczę Solską.
Koniecznie trzeba zajrzeć jeszcze do Kistkowa.
To miejsce zatopione wśród wzgórz roztoczańskich, gdzie zostało tylko jedno gospodarstwo. To wieś bez prądu, telefonu, radia i telewizji, bez dojazdu i bez perspektyw na rozwój. Odcięty od świata kawałek roztoczańskiej ziemi, chociaż zaledwie 8 km od Józefowa k/Biłogoraja.
Najbliżej Kistkowa leży Stara Huta. Kistków można znaleźć tylko na niektórych starych mapkach w przewodnikach. Osadę możemy zobaczyć, maszerując ścieżką dydaktyczną (czerwoną), wytyczoną przez wzgórze Hołda. Trasa obejmuje: Potok Senderki - Kistków - okolice Starej Huty, prowadząc przez wyrobiska i sztolnie dawnych kopalni kamieni, w rejonie Senderek.
”Sołtysowo” natomiast, czyli Senderki, zasłynie niebawem ze wspaniałej kolekcji, którą z wielką miłością i poszanowaniem kultury i tradycji naszych przodków zbiera, konserwuje i grupuje niestrudzenie Sołtys Wsi. Z wielką przyjemnością obejrzeliśmy bogatą kolekcję narzędzi, maszyn i urządzeń, a także przedmiotów codziennego użytku dawnej wsi roztoczańskiej.
Fotografowanie przyrody to dla nas wielkie wyzwanie. Kuszą nas motyle, kwiaty, świerszcze i ślimaki, muszelki z przeszłości i prawdziwek znaleziony wśród łąk. Tu wszystko jest ważne. Człowiek z wielką radością odkrywa w sobie, upchnięte gdzieś na dnie duszy, pokłady dziecięcej radości. Przypomina sobie nagle i z niedowierzaniem, że można się cieszyć wszystkim i odkrywać świat wciąż na nowo.
Pod wiatą, przy posiłku i pogaduchach roztoczańskich dobiegła końca nasza wyprawa.
Wrażenia i wspomnienia zamknęliśmy w aparatach fotograficznych i w sercach.

Sosna