Wszystko zaczęło się od propozycji Zbyszka tydzień wcześniej w Hrubieszowie.
Do ostatniej chwili nie było pewne czy wyjazd dojdzie do skutku, ale na szczęście niedziela (palmowa) przyniosła piękną pogodę i o ósmej rano, już po zmianie czasu na letni, zaopatrzeni w palmy wyruszyliśmy w drogę.
Nasza grupa liczyła 5 osób: Zbyszek, Hania, Sosna, Delphi i Poziomka.
Pierwszy przystanek - Krynice
Na wzniesieniu drewniany kościół parafialny. Pierwotnie była tu mała cerkiew wzniesiona przez dziedziców na potrzeby dworu. W latach 20-tych XX wieku mieszkańcy zakupili kościół budowany w Horyszowie Polskim i przenieśli go do Krynic. Rzymskokatolicka parafia została erygowana dnia 25 czerwca 1925 r. przez biskupa Mariana Fulmana. Przy kościele stoi pomnik Papieża Jana Pawła II upamiętniający Jego wizytę w Zamościu w 1999 r.
Jedziemy dalej. po drodze wspaniałe widoki na wiosenne Roztocze, wstążki pól już niedługo będą kolorowe i nikt nie oprze się ich urokowi. Spotkaliśmy również super Roztoczańską chatkę, szkoda, że już po konkursie, myślę, że miałaby szanse na liście naszych chat.
Drugi przystanek - okolice Zaboreczno
Zbyszek zaprowadził nas do miejsca, gdzie odwiedziliśmy pomnik upamiętniający bitwę pod Zaborecznem. Była to bitwa partyzancka stoczona 1 lutego 1943 roku w pobliżu wsi Zaboreczno. Celem starcia była obrona wsi przed pacyfikacją, w rezultacie Niemcy na pewien czas zaprzestali wysiedleń.
Wszyscy cieszyliśmy się wiosną, a czasami zapadaliśmy w roztoczańską zadumę, z której wyrywały nas coraz to piękniejsze widoki.
Trzeci przystanek – Hrebenne
Naszym oczom ukazały się schodki, a na ich szczycie pięknie odnowiona cerkiew pw. Św. Mikołaja, jedna z najcenniejszych budowli sakralnych wschodniej Polski. Zbudowana została ok. 1685 r. jako cerkiew unicka. Świątynia została przebudowana w 1797 roku.
Tablica przed cerkwi, w dwóch językach, mówi o jej powstaniu w roku 1687, a przebudowie w 1882r. Różne źródła - różne informacje.
Była msza, więc darowaliśmy sobie wejście do środka.
Obok znaleźliśmy pozostałości starych rynien i okna z pobitymi już szybkami.
Świątynię otaczają wielkie stare drzewa, Pomniki Przyrody.
Czwarty przystanek - Kornie
Uroczo usytuowany kościół murowany, dawniej cerkiew greckokatolicka p.w. św. Paraskewii została wzniesiona w 1910 r., po roku 1947 zaś przez wiele lat stała opuszczona. Od początku lat osiemdziesiątych służy jako rzymskokatolicki kościół filialny. Tam poświęciliśmy nasze palmy, wszak to była niedziela palmowa. Wewnątrz zachowały się fragmenty pięknych polichromii. Obok kościoła stoi drewniana dzwonnica z 1910 r., odnowiona staraniem Społecznej Komisji Opieki nad Zabytkami Sztuki Cerkiewnej. Cerkiew służy zarówno wiernym obrządku łacińskiego, jak i wschodniego, ci ostatni pozostawili jednak wyraźny ślad swojej działalności, porządkując duży cmentarz z licznymi nagrobkami bruśnieńskimi. Większość z nich była połamana i zdewastowana. Niegdyś wycięto wszystkie stare, pomnikowe drzewa, zaś uszkodzone nagrobki zespolono cementem, ustawiono pionowo, a całość cmentarza otoczono brzydkim betonowym płotem – niemniej uszanowano to, co kiedyś zostało zbezczeszczone. Cmentarz jest prawem chroniony, jak informuje tablica w języku ukraińskim.
Piękny wystrój świątyni przyciąga wzrok. Wspaniałe malowidła tworzą swoisty klimat wnętrza. Wojna pozostawiła tu swoje ślady, m. in. wielką dziurę w ścianie, smutną pozostałość historii, dziura została załatana, ale nie było komu zrekonstruować dzieła, dlatego pomalowano część ściany na jeden kolor i powieszono tam obraz.. Nie wiadomo gdzie patrzeć, nad głowami czterej Ewangeliści czuwają nad poprawnością czytanych pism, nad wejściem białe anioły ciągle czekają na rękę mistrza, za to te w nawach bocznych już mienią się kolorami.
Wiosna jest tu piękna i kolorowa ...
Po drodze natknęliśmy się na metalowy krzyż na białym kamiennym postumencie w oddali, skryty pod samotnym drzewem. Darowaliśmy sobie jednak wędrówkę do niego, bo czas szybko uciekał.
Za to na mało użytkowanych torach spotkaliśmy sosenkę, na co czekała? Chyba nie na pociąg.
Pod lasem woda wyrzeźbiła sobie drogę, tworząc kręte koryto wspaniale wkomponowujące się w otoczenie.
Dojechaliśmy do piątego przystanku - Siedliska.
Tu witają nas Jan Paweł II, Kardynał Adam Sapieha i Kardynał Stefan Wyszyński - tak nazwano trzy kawałki skamieniałych drzew, ustawione na placu przed kościołem, na podstawach w kształcie ryb.
Kościół parafialny w Siedliskach jest pod wezwaniem MB Nieustającej Pomocy, przy wejściu do świątyni pomnik Papieża, a nad wejściem Oko Opatrzności, trafiliśmy właśnie na święcenie palm, wszyscy wyszli na chwilę, więc my szybciutko wślizgnęliśmy się do środka.
A tam znowu wspaniałe malowidła, dwa najbardziej przyciągnęły moją uwagę, wyglądające jak trójwymiarowe figury we wnękach. Wychodząc z kościoła Alejka obsypana po bokach wielkimi brązowymi skręconymi strąkami. Na jej końcu kapliczka przy studni z żurawiem i nasza drużyna w komplecie. I tu wiosna nas mile powitała słonkiem i kwieciem.
Zbyszek i Ewa zaczerpnęli wody ze studni, była zimna i czysta.
Z drugiej strony kościoła witają nas łąki i woda, a w niej ogromne ilości żabiego skrzeku, a i żab tu mnóstwo. Otaczają nas potężne stare dęby przerażające swą potęgą, a wśród nich Kapliczka św. Huberta - patrona myśliwych, jej centralna część kiedyś również była mieszkańcem tego dębowego zakamarka.
Kolejny obiekt, Wzgórze Tatarskie i krzyż upamiętniający miejsce bitwy.
Idąc wzdłuż rzeki Prutnik mijamy mostki i budzącą się do życia wiosnę oraz stare pordzewiałe urządzenia rolnicze na żółtym dywanie podbiału.
Na rozwidleniu dróg krzyż, a w oddali domostwa dziwiły się czego my tu chcemy.
Skręciwszy przy krzyżu doszliśmy do pięknie położonego cmentarza z kaplicą górującą nad grobami. Tam znaleźliśmy wiele starych pięknych krzyży, a także zapłakaną postać Jezusa.
Opady przyczyniły się do stworzenia zacieków, które niejako ułożyły się w łzy. Zapłakany Jezus znajduje się na grobie Pawła Sapiehy.
Znaleźliśmy też grób oklejony kawałkami skamieniałych drzew, teraz chyba już by na to nie zezwolono, kiedyś nie zwracano jednak na to uwagi
Minęliśmy rozlatującą się już chałupinkę, aby zdobyć nasz kolejny cel - Kapliczkę „Nad źródłem”, gdzie przez małe okienka w drzwiach można zajrzeć do środka.
Źródło jest pomnikiem przyrody, a buzujące źródełka stwarzają niesamowity efekt.
Stąd skierowaliśmy się do cerkwi greckokatolickiej p.w. św. Mikołaja bpa. wzniesioną w 1902 r., od 1947 r. prawie nie użytkowana powoli niszczeje. Wewnątrz pozostałości ikonostasu z przełomu XVII i XVIII w. z dawniejszej, drewnianej cerkwi. Przez dziurkę od klucza można zaobserwować carskie wrota a w nawie bocznej nad obrazem przedstawiającym Św. Mikołaja – Oko Opatrzności. W pobliżu dzwonnica dwukondygnacyjna drewniana z końca XVIII w. Obok cerkwi znajduje się również figura Św. Mikołaja, w której podobno podróżował zacny trunek wysokoprocentowy.
Kawa oczywiście u Rubina w Narolu. Podziwialiśmy piękne krokusy, na które z góry spogląda Św. Florian w przerwach między liczeniem wiernych zdążających do kościoła.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do lasu, gdzie piękne przylaszczki uśmiechały się do nas wiosennie. Do Zamościa dotarliśmy usatysfakcjonowani pogodą towarzystwem i wspaniałą wycieczką.
tekst i zdjęcia: Delphi