W sobotę, 02.10.2010r, w piękny jesienny poranek Grupa GTR i pies, zebrała się na parkingu przed kościołem w Otroczu, aby wziąć udział w ósmym dorocznym rajdzie jesiennym. Tym razem rajd odbył się na Roztoczu Zachodnim pod kierownictwem Jarka i Edwarda. Po ciepłym powitaniu i zaopatrzeniu się w „znaczki rozpoznawcze” dystrybuowane przez Delphi, wyruszyliśmy.
Krocząc śladami miejscowej „kawalerii”, zagłębialiśmy się w leśne ostępy „Wilczych Dołów”. Brniemy więc przez błotko, kiedy nagle z lewej flanki bierze nas Pan Gajowy. Udało się go zatrzymać i namówić na opowieści o czasach partyzanckich.
Potem było błoto i wąwozy, i jeszcze więcej błota... Były rzadkie grzyby, które nieliczni potrafili o dziwo zidentyfikować, były piękne kolory jesiennego lasu.
Błądziliśmy tu i ówdzie, ktoś podobno natknął się na wilka, nie pozbawiło nas to jednak dobrych humorów.
Edi znanymi tylko sobie sposobami, posiłkując się szatańskim pudełkiem bezbłędnie wyprowadził nas z lasu wprost na łąkę, gdzie ongiś młode adeptki sztuki czarnoksięskiej wykonywały swoje pierwsze loty na miotłach.
A stąd już tylko krok do cywilizacji. Z Otrocza, długą kolumną aut wyruszyliśmy do Batorza. Tu już czekała na nas niespodzianka: Michał i Mgiełka w wersji Live oraz niestrudzeni Sokolik ze Zbyszkiem na swoich dwukołowcach.
W Batorzu pod przewodnictwem Jarka odwiedziliśmy kościół Św. Stanisława Biskupa Męczennika.
Ksiądz proboszcz opowiedział historię kościoła, wspaniałego ołtarza i obrazów. Jedni pilnie słuchali, inni uwieczniali zabytki sakralne na zdjęciach. Z kościoła udaliśmy się do Muzeum Regionalnego Wsi w Batorzu. Po czym powędrowaliśmy na miejscowy cmentarz. Przy grobie płk Marcina „Lelewela” Borelowskiego, Jarek opowiedział historie z powstania styczniowego.
Potem było ognisko, kiełbaski i „marchewka” na Sowiej Górze. Dzień krótki, a czas płynął nieubłaganie. Po szybkim posiłku pożegnaliśmy część uczestników rajdu i udaliśmy się do Janowa Lubelskiego. Zakwaterowani w pensjonacie Katrina wyruszyliśmy na podbój Janowa. Najpierw był browar, niestety nieczynny (a już mieliśmy taaaakie plany ;-)), potem źródełko "Stoki" – gdzie zgodnie z tradycją o świcie w Wielki Piątek gromadzą się wierni, by zaczerpnąć wody o uzdrawiającej mocy, na koniec udaliśmy się na rynek. Na rynku dołączył do Nas Dziubek i bardzo elegancki Cez.
Spacerując ulicami Janowa dotarliśmy do pizzerii u Włocha, gdzie pokrzepialiśmy się po dniu pełnym wrażeń. Pożegnaliśmy Delphi, Omegę i Jarka i wróciliśmy do pensjonatu. Tam czekał na Nas ogromny stół i rozgrzewający ogień w kominku. Oczywiście nikt nie poszedł od razu spać. Były opowieści, wspomnienia, debaty, trunki rozgrzewająco-rozweselające, a nawet tańce na stole. Świt już się zbliżał, kiedy ostatni maruderzy powędrowali do łóżek.
[nbsp][nbsp][nbsp] Porankiem odbyła się walka o łazienkę, eh... czasy studenckie się przypomniały ;-).
O 11 wszyscy byli już zwarci i gotowi. Spotkaliśmy się na rynku w Janowie z Jarkiem, który zaplanował nam równie bogaty program drugiego dnia rajdu. Pogoda była piękna, słoneczko się do nas uśmiechało, co wprowadziło wszystkich w pogodny nastrój. Na początek odwiedziliśmy uroczysko Kruczek z ciekawymi stacjami drogi krzyżowej oraz kaplicą św. Antoniego, gdzie jak głosi legenda, zatrzymał się święty w drodze z Leżajska do Radecznicy. Spod kamienia, na którym siedział wytrysnęło źródełko, któremu przypisuje się właściwości lecznicze. W czasie II wojny światowej było to miejsce spotkań oddziałów partyzanckich.
[nbsp][nbsp][nbsp] Kolejnym punktem programu była wizyta w Skansenie Kolejki Wąskotorowej, gdzie nieczynne już składy obudziły nostalgię za podróżą w nieznane. Jarek nigdzie nie pozwolił się nudzić i już ponaglał do wyjazdu w stronę Szklarni, gdzie zatrzymaliśmy się na krótko przy symbolicznym grobie Barbary Mączyńskiej, sanitariuszki oddziału "Ojca Jana", śmiertelnie rannej w czasie akcji Sturmwind l.
W oczekiwaniu na Omegę z rodziną zatrzymaliśmy się przy rezerwacie "Szklarnia" gdzie prowadzona jest hodowla konika biłgorajskiego. Nieduże i łagodne koniki można obserwować z ustawionej obok wybiegu wieży widokowej, a jeśli ktoś ma dość cierpliwości (tak jak Nasza Sosenka) i odpowiednio długo będzie je przywoływał to nawet pogłaskać się dadzą.
Spacer po rezerwacie, zapomniany mostek kolejki leśnej, niezwykła czerwona woda w rzece i ciekawskie koniki sprawiły, że czas na chwilę przestał się liczyć.
W powiększonym składzie ruszyliśmy do drewnianego kościółka w Momotach Górnych. Kościół pw. św. Wojciecha rozbudował, a następnie własnoręcznie przyozdobił drewnianymi płaskorzeźbami, ówczesny proboszcz ks. Kazimierz Pińciurek.
Kolejnym punktem programu Rajdu jesiennego była wizyta na Porytowym Wzgórzu gdzie w czerwcu 1944 roku doszło do największej na ziemiach polskich bitwy partyzanckiej w czasie II Wojny Światowej, zwanej "Bitwą nad Branwią". Wydarzenia te upamiętnia monumentalny pomnik autorstwa Bronisława Chromego. Obok pomnika znajduje się zbiorowy cmentarz żołnierski, jednak groby poległych można spotkać na całym Porytowym Wzgórzu, skryte pośród leśnych ostępów. Minąwszy pomnik zagłębiliśmy się w Rezerwat Lasy Janowskie. Odwiedziliśmy drewnianą tamę na rzece Branwi.
Pokonując różne trudności, między innymi powalony mostek na rzece dotarliśmy do miejsca w którym ustawiono pierwotny pomnik upamiętniający bitwę na Porytowych Wzgórzach.
W drodze powrotnej okazało się, że część uczestników się zawieruszyła. To ci, którzy zachwycili się urokami jesiennego lasu i pięknymi grzybami porastającymi całe poszycie. Na szczęście wszyscy tego samego dnia powrócili do cywilizacji.
Świeże powietrze Lasów Janowskich zaostrzyło apetyty, które skutecznie zostały zaspokojone golonką w polecanym przez Jarka "Zajeździe przy kominku". A najbardziej wytrwali zakończyli rajd podziwiając zachód słońca na Imieltym Ługu.
Dziękujemy wszystkim za wspólne wędrowanie i do zobaczenia na kolejnym rajdzie.
Relacja napisana przez Siemki.
Wykorzystano zdjęcia ze zbiorów: Siemki, Delphi, Sosny, Omegi i Dziubków.