XV Rajd GTR przeszedł do historii. Liczba uczestników przekroczyła 50, a to znaczy, że do Łówczy przybyło nas nawet więcej, niż się spodziewaliśmy na podstawie wcześniejszych deklaracji. Szczególnie miłą niespodziankę sprawił nam Edward pojawiając się na starcie rajdu i przekazując miłe podarunki w postaci folderów. Niezmiernie ważne było też, że Edward, jako doświadczony "zaklinacz" pogody i tym razem spisał się znakomicie. Podobnie jak frekwencja, dopisała nam bowiem pogoda. Podczas wędrówki mieliśmy pełen przegląd warunków pogodowych, jakich można spodziewać się w listopadzie.
Przez kilka minut padał delikatny deszczyk, przez minutę, może dwie sypnęło nam śniegiem. Było to jednak jedynie drobne epizody. Wiejący wiatr zbytnio nam nie przeszkadzał, bo większość trasy wiodła lasem. W najważniejszych momentach potrafił jednak rozwiewać chmury, tworząc bardzo ciekawe warunki fotograficzne.
Z Łówczy podążyliśmy w kierunku Brusna, przez tereny dawnych wsi Kierniczki i Młodowce.
Po drodze spotkała nas jedna nieprzewidziana niespodzianka. Nastąpił konflikt naszej trasy z terenem objętym polowaniem. Udało nam się rozwiązać go pomyślnie, nie musieliśmy naszych planów modyfikować, jedynie fragment wędrówki odbyliśmy w asyście łowczego czuwającego nad naszym bezpieczeństwem.
Motywem wykorzystanym na rajdowym znaczku była tajemnicza kamienna kapliczka na zboczu wzgórza na terenach dawnej wsi Kierniczki. Wiele wskazuje na to, że jest to jedynie podstawa znacznie bardziej okazałego niegdyś obiektu - pomnika ku czci Jana Sobieskiego. W tych okolicach miały miejsce w 1672 roku walki z Tatarami, podczas których rozbite zostały liczne czambuły i uwolniony wielotysięczny jasyr. Wzgórze, na którym znajduje się obiekt jest kopcem usypanym przez uwolnionych z niewoli jeńców.
Gdy dotarliśmy do pola na terenie wsi Młodowce, spotkały nas dwie niespodzianki. Pole, przez które mieliśmy przejść i przez które bez problemu przeszliśmy w czasie niedzielnego rekonesansu, zostało świeżo zaorane. Drugą niespodzianką był deszczyk, który dokładnie w tym momencie zaczął padać. Nie pokrzyżowało to jednak naszych planów. Bez większych problemów jednak przeszliśmy, a nim dotarliśmy do końca ogromnego pola, przez chmury przebiło się słońce, pięknie rozświetlając modrzewiową ścianę lasu.
Po dotarciu na teren wsi Młodowce i sesji fotograficznej ze złotymi modrzewiami w tle, nieopodal kamiennego krzyża rozpaliliśmy ognisko. Po posiłku powoli ruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku Łówczy. Całość trasy, jak na nasze dokonania w minionych latach była stosunkowo krótka i uboga w ekstremalne fragmenty. Mam jednak nadzieję, że jej przejście sprawiło wszystkim uczestnikom wiele przyjemności.
Końcowy fragment, z racji pięknego, popołudniowego światła był okazją do wykonania wielu ciekawych zdjęć.
Z kronikarskiego obowiązku jedynie wspomnę, że po wizycie u Rubina, bardziej wytrwali rajdowicze zjechali do Werchraty. Tam jednym z punktów programu było slajdowisko, które przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Było na co popatrzeć!
Zaczął Artur - od tematów roztoczańskich, by następnie pokazać fascynujące relacje z chodzenia po Dolomitach.
Z kolei Tomek zaprezentował wybór niezwykle pięknych fotografii roztoczańskich, przy oglądaniu których mieliśmy okazję pobawić się w odgadywanie pokazywanych miejsc. Druga część prezentacji Tomka to relacja z wyprawy busowo-rowerowej na Ukrainę. Odwiedziliśmy wspólnie z Tomkiem m.in. Kamieniec Podolski i Chocim.
Andrzej zachwycił nas wszystkich niesamowitymi zdjęciami autorstwa Rafała Sieka będących efektem podglądania puchaczy. Bardzo podobały nam się również zdjęcia jego autorstwa, pokazujące piękno Działów Grabowieckich, a także bardzo osobiste i rodzinne impresje zimowe.
W międzyczasie również i mnie na chwilę udało się dorwać do projektora i pokazać trochę nietypowo ujętą historię GTR-u. Jeśli nie będzie protestów ze strony osób, które znalazły się na pokazywanych zdjęciach, mogę część z nich również umieścić na forum.
Ostatnią część slajdowiska zdominowały pokazy Ceza i Tośka, w szczególności relacja z całkowicie ekstremalnej wyprawy na Ukrainę. Jeśli nie można takiej wyprawy przeżyć, to warto przynajmniej było obejrzeć tę relację.
Omega